Stawki w transporcie wyznaczy przewoźnik
Artykuł Michała Tomczaka w dzienniku "Rzeczpospolita" z dnia 14 grudnia 2017 roku (dodatek: Praca i ZUS).
Nie ma przepisu, który wskazuje minimalną wysokość ryczałtów dla kierowców zatrudnionych w prywatnych firmach za nocleg w kabinie tira. Pracodawca może więc go ustalić w wysokości poniżej stawek z budżetówki.
Sądy, a zwłaszcza Sąd Najwyższy, są bardzo często w trudnej sytuacji, ponieważ znają prawo i przepisy prawa lepiej niż tzw. ustawodawca. Sądy wiedzą, jak niejasne bywają przepisy, podobnie też mają świadomość, których przepisów brakuje, żeby ustawy były spójne, sprawiedliwe i sensowne. Wiedzą też, że skłonienie ustawodawcy do jakichkolwiek sensownych zmian jest trudne, bo jego machina jest ociężała, a co gorsza, najchętniej zajmuje się aborcją i zaostrzaniem prawa karnego, a nie praktycznymi sprawami.
Ta ogromna wiedza o tym, jak działa system, znajomość jego niewydolności, rozpoznanie dramatyzmu poszczególnych jednostkowych spraw stawia sądy, a zwłaszcza Sąd Najwyższy, przed najbardziej bodaj dramatycznym dylematem w życiu każdego prawnika: czy uszanować prawo takie, jakie jest, czy też poprawić go choćby i wbrew oczywistej świadomości, że sądy takiej władzy w zasadzie nie mają.
Potęga polskich firm
Zapewne te rozważania są zbyt górnolotne jak na kwestię, o której chcę pisać, ponieważ napiszę o ryczałcie za nocleg w kabinie dla kierowców w transporcie międzynarodowym. Niemniej jednak sprawa jest poważna i jest ona także jedną z osi konfliktu na linii Polska – Bruksela.
Nie od rzeczy jest tu przypomnienie, że Polska stała się niezwykłą potęgą w transporcie samochodowym, a udział polskich firm w przewozach na terenie Unii przekracza 20 procent. W transporcie międzynarodowym pracują dziesiątki tysięcy polskich kierowców i to ich właśnie dotyczy ta kwestia. A Polska stała się potęgą w tej dziedzinie m.in. dlatego, że polskie firmy okazały się konkurencyjne pod względem kosztów zmiennych. Koszty noclegów są tu jednym z istotnych czynników.
Stawki z budżetówki…
Do tej pory Sąd Najwyższy starał się brać w ochronę kierowców, przyjmując, że stawki należne za nocleg mają odpowiadać tym, które zostały przyjęte dla sfery budżetowej. Tu obowiązuje taka konstrukcja, że odpowiednie rozporządzenie ministerialne określa limity zwracanych kosztów hotelowych w poszczególnych krajach, rozliczenie następuje według rachunku hotelowego, ale w kwocie nie wyższej niż ów limit, natomiast w przypadku nieprzedłożenia rachunku – kierowca dostanie 25 proc. tego limitu. Takie mniej więcej przepisy obowiązywały jeszcze w Polsce Ludowej, gdzie wszyscy byliśmy przedstawicielami sfery budżetowej, bez względu na to, co robiliśmy (i wszyscy. dziwnym trafem, potrafiliśmy przywieźć z delegacji zagranicznych rachunki za hotel w kwocie nigdy, ale to przenigdy, nie niższej niż ta przewidziana na poszczególny kraj).
Taka koncepcja obrony przed nadużyciami kapitalistycznego rynku za pośrednictwem przepisów dotyczących sfery budżetowej występowała w przeszłości w kilku przypadkach i za każdym razem była ona niezwykle słabo uzasadniona od strony prawnej. Nie jestem tu nadzwyczaj restryktywny. Przeciwnie, reguły słuszności, stosowanie zasad i dominacja wykładni aksjologicznej w stosunku do semantycznej jest mi bardzo bliska. Pamiętam jednak, że kiedy Sąd Upadłościowy w Warszawie ograniczał wynagrodzenia menedżerów prywatnych spółek z powołaniem się na ustawę kominową, lekko ścinała mi się krew w żyłach. Było coś wysoce niedorzecznego, aby menedżerowie w upadłej spółce pobierali nadal te same, bardzo wysokie wynagrodzenia. Jednak pod rządami ówcześnie obowiązujących przepisów nie było na to żadnej zgodnej z prawem metody (teraz oczywiście już jest).
Dylemat, czy zrobić coś słusznego, ale kompletnie nieopartego na przepisach, albo raczej – w którym miejscu można się zatrzymać w promowaniu słuszności wobec takiej, a nie innej treści przepisów (lub ich braku), to zaiste epicki dramat przyzwoitych i mądrych sędziów.
… przeszły do lamusa
W omawianym przypadku w uchwale 7 sędziów z 26 października 2017 r. (III PZP 2/17) Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że ryczałt za nocleg w podróży służbowej kierowcy zatrudnionego w transporcie międzynarodowym może zostać określony w układzie zbiorowym pracy lub w regulaminie wynagradzania albo w umowie o pracę poniżej limitu 25 proc., o którym mowa w przepisach państwowych, adresowanych tylko i wyłącznie do sfery budżetowej.
Bo też i żadne inne rozwiązanie na podstawie obowiązujących przepisów przyjęte być nie mogło. Tego po prostu nie da się przeskoczyć.
Warto jednak pamiętać, że gdy żadne z owych źródeł prawa nie ureguluje odmiennie wysokości ryczałtu, zastosowanie znajdą przepisy przewidziane dla budżetówki, czyli art. 77(5) § 5 kodeksu pracy.
Zdaniem autora
Pozostaje kwestią otwartą, czy – konstytucyjnie rzecz ujmując – przepisy państwowe mogą narzucić prywatnym przedsiębiorcom minimalną wysokość ryczałtu wypłacanego kierowcom z tytułu noclegu nie popartego rachunkiem hotelowym, czyli w praktyce – spędzonego w kabinie. Moim zdaniem nie ma takich przeszkód. Takie rozwiązania wobec biznesu prywatnego należy jednak podejmować z niezwykłą ostrożnością, pozostawiając główną rolę do odegrania wolnemu rynkowi.
Półki co takiego przepisu nie ma i Sąd Najwyższy uznał, że tu musi zatrzymać się jego kreatywna rola w zakresie wpływu na rzeczywistość gospodarczą.